Pieszo z Rogowa do Nowosolnej (39 km w 24 godziny)

Powrót

Spotkaliśmy się na Łodzi Fabrycznej i wyruszyliśmy pociągiem do Rogowa. Po drodze dosiadły się osoby na Widzewie i w Justynowie. Podczas jazdy pociągiem spadła pierwsza ulewa, ale gdy dotarliśmy do Rogowa - pogoda już była bardzo ładna. Przed nami pierwsze trzy kilometry do Olszy, do Ogniska Miłości. Ten pierwszy etap był bardzo integracyjny. Szliśmy w parze, z osobą, której nie znaliśmy lub znaliśmy mało. Co 10 minut zmienialiśmy osobę, aby poznać kolejną.

W Ognisku Miłości była ciekawa atmosfera. Członkowie wspólnoty przeżywali mocno fakt, że kapłan prowadzący ognisko dzień wcześniej został mianowany nowym rektorem seminarium łódzkiego. W Ognisku Miłości osiemnaście lat temu prowadziłem Szkołę Kontaktu z Bogiem. Od tego czasu powstał nowy dom rekolekcyjny. Teraz też odbywały się rekolekcje w milczeniu dla kapłanów. Odprawiliśmy mszę św. punktualnie o godz. 15.00 w małej kaplicy na piętrze. Udało nam się pomieścić w dziewiętnaście osób.

W czasie Eucharystii znów padał mocno deszcz, który przestał podać pół godziny po mszy św. Zdecydowaliśmy się przeczekać deszcz i był to bardzo dobry pomysł, ponieważ później już całą drogę nie padało. Z Olszy kierowaliśmy się w kierunku Wągry. Niespodzianką było to, że droga przechodziła przez gospodarstwo. W efekcie znaleźliśmy się wewnątrz wybiegu dla koni ogrodzonego płotem pod napięciem. Niektórym udało się przejść nie dotykając go. Inni zostali delikatnie popieszczeni. :)

Kolejne kilometry przebiegały w miarę spokojnie. Kilka razy zdarzyło się, że musieliśmy wracać kilkaset metrów, bo nie skręciliśmy we właściwą drogą. Po prostu to coś, gdzie mieliśmy skręcić nie do końca wydawało się być drogą, a jednak było. Po drodze odmówiliśmy różaniec po łacinie. Połowa z nas nie znała tej modlitwy po łacinie, dlatego też zrobiliśmy półgodzinną naukę. Ci, co znali - uczyli pozostałych - po kilka słów. Aż się wszyscy nauczyliśmy i wtedy zaczęliśmy odmawiać modlitwę.

Pod koniec drogi widzieliśmy, że najmłodszy uczestnik wyprawy już ma dość. Walczył nieźle, ale zdecydowaliśmy się, że na osiemnastym kilometrze przyjechał Witek, aby zabrać Jaśka. Z podwózki skorzystał też Tulek. I była to bardzo dobra decyzja, ponieważ ostatni etap szliśmy po lesie i w ciemnościach. Na nocleg dotarliśmy o godz. 21:45, przechodząc tego dnia 25,5 km.

Nocleg mieliśmy u Asi i Jacka Grabarczyków. Czekały na nas pyszne, upieczone specjalnie dla nas bułki, ciasta, no i oczywiście kiełbaski. Gospodarze mieli dla nas niezwykłą cierpliwość. Ich dom przeszedł chrzest bojowy tydzień wcześniej, kiedy to odbył się grill podziękowalny za nagranie płyty Mocnych w Duchu. Wtedy w ogrodzie i domu było ponad sto osób. Wobec tego wydarzenia nasza garstka osób była ledwo co odczuwalna :) Jak zwykle spanie była wszędzie, w całym domu - gdzie się dało.

Drugiego dnia rano zrobiliśmy głosowanie, czy idziemy planowane 16 km, aby obejść dookoła Rezerwat Wiączyń, czy też idziemy do Nowosolnej najkrótszą drogą, czyli 8 km do celu. Zmęczenie było tak duże, że za dłuższą trasą nie było ani jednego głosu. Argumentem ważnym było też to, że w lesie będzie bardzo mokro. Po głosowaniu jednak pogoda tak bardzo się poprawiła, że o. Remi (już bez ponownego głosowania) zadecydował, że jednak przejdziemy przez Rezerwat Wiączyń, ale tylko wzdłuż i zrobimy 13 km. Krakowskim targiem - i tak wyszło mniej niż w pierwotnym założeniu, więc specjalnego buntu nie było. Jedynie August dopytywał, czy to aby na pewno będzie 13 km, czy aby nie 13 rekilometrów (czyli kilometrów według miary o. Remiego). Wszyscy bowiem doszli do wniosku, że tak jak są mile morskie i mile lądowe - tak też są kilometry prawdziwe i rekilometry, gdzie trzeba przejść więcej, niż się zapowiada.

W Rezerwacie Wiączyń znaleźliśmy wysoką ambonę myśliwską. Wpakowaliśmy się na nią na wspólne zdjęcie i zaśpiewaliśmy razem "Chodzić po wodzie umie". Wyprawę zakończyliśmy w Nowosolnej u Żeromińskich. To taki wyjątkowy dom, gdzie trzech synów (Konrad, Patryk i Kacper) należą do grupy Młodość - lubię to! W tym zacnym domu mieliśmy na koniec Eucharystię, w której uczestniczyli także sąsiedzi z Nowosolnej. To było wydarzenie! Dostaliśmy też pyszny żurek i ekstra jagodzianki. Bardzo dziękujemy! Aby zakończyć wyprawę Kacper wykonał salto z bramki w ogrodzie. Piękny czas!

Nasza ekipa:
Panie (13): Inga, Sylwia, Monika, Kasia, Sandra, Ola, Weronika, Michalina, Wiktoria, Mela, Wiktoria, Michalina, Martyna.
Panowie (6): o. Remi, Filip, Gabryś, August, Tulek, Jasiek.