Nie należy przesładzać
życia świętych, ale mijalibyśmy się z prawdą, gdybyśmy chcieli twierdzić,
że święci nie popadali w przesadę. Wszakże możliwość obłądzenia i pomyłek
nie została od nich odjęta. O takich czynach można
raczej mówić, że są godne podziwu, a nie naśladowania.
Bł. Sebastian z Apparizio
(zm. 1600 r.) dwa razy był żonaty i dorobił się sporo majątku. Mając 71
wstąpił do franciszkanów, u których przeżył jeszcze 26 lat.
Św. Agaton
opat przez trzy lata nosił w ustach kamyk, by nieposkromiony język poddać
duchowi.
Św. Alojzy Gonzaga
jako 13-latek w koszuli samej godzinami klęczał w zimnym pokoiku, wskutek
czego drżał i kostniał, tak że nie mógł dłużej utrzymywać się w postawie
klęczącej i padał na ziemię. Cel był wzniosły: by owładnąć dręczące uczucie
zimna i móc zawsze oddawać się modlitwie.
Zachowywał taką skromność
wzroku, że gdy w nowicjacie wysłano ich na inną willę niż zwykle, to nawet
nie zwrócił uwagi, że idą inną drogą. Nie zauważył nawet, że byli w innym
domu, dziwił się tylko, że nie mógł znaleźć kaplicy. Innym razem o. Minister
kazał mu przynieść książkę, którą o. Rektor zostawił w refektarzu przy
swoim miejscu. Alojzy choć już trzy miesiące był w zakonie - zapytał, gdzie
jest miejsce o. Rektora.
Przy śmierci kazał złożyć
siebie na podłodze i by biczami go sieczono.
Św. Bernard
zachowywał taką skromność wzroku, że przy końcu nowicjatu nie wiedział
jeszcze jakiego rodzaju jest połowa jego celi: czy wykładana deskami, czy
z surowego drzewa. Podobnie nie zauważył, że kościół miał więcej niż jedno
okno. Raz jechał niemal przez cały dzień nad brzegiem jeziora, a towarzysze
później o jeziorze tym rozmawiali. Wówczas zapytał ich ze zdziwieniem,
gdzie to jezioro widzieli, gdyż on nie widział go wcale.
Św. Benedykt Labre
- ochraniał i pielęgnował na ciele swoim robactwo.
Św. Filip Nereusz
chciał bardzo upokarzać siebie. Lecz dobry cel nie zawsze wystarcza,
by pewne postępowanie uznać za godne pochwały i naśladowania. I tak, aby
podkopać dobre o sobie mniemanie innych o swej świętości: - wymawiał płoche
słowa przed ludźmi wysoko postawionymi, - kiedyś tęgo wina z flaszki braciszka
kapucyńskiego pociągnął, - przechadzał się po placu publicznym w kosztownym
futrze i jak pyszałek oglądał się na wszystkie strony, - kiedyś kazał sobie
ogolić brodę tylko z jednej strony i wybiegł na ulicę, - bywało, że robił
bukiety z ostów i je wąchał, tylko po to, by stać się powodem drwinek,
- raz w czasie świąt wchodząc do kościoła nałożył na sutannę kaftan poszewką
do góry wywróconą, a biret naciągnął sobie mocno na uszy; mało, jeden z
członków jego zgromadzenia musiał iść za nim i szczotą czyścić mu płaszcz
na plecach przed oczyma wszystkich.
Św. Franciszek z Asyżu
nienawidził pieniędzy i bał się ich jak diabła. Dlatego w regule zakazał
nie tylko posiadać jakiekolwiek pieniądze, ale nawet zabronił je dotykać.
Otóż kiedyś w kościele franciszkańskim jakiś człowiek zostawił obok krucyfiksu
pewną sumę pieniędzy. Jeden z braci zauważył to, wziął je i szybko wyrzucił
przez okno. Gdy święty dowiedział się o tym, przywołał tego brata, skarcił
go, a za pokutę nakazał mu uchwycić te pieniądze wargami, wynieść je poza
klasztor i rzucić na pierwszą lepszą kupę oślego nawozu. Potem powiedział:
"Na przyszłość macie pamiętać, że pieniądze na równi z gnojem należy traktować".
Św. Franciszek
był wyczerpany różnymi postami i umartwieniami. Podczas zimy odziany
był tylko jednym habitem i przez to znosił wiele dolegliwości. Gdy raz
taka pora nadeszła, a świętemu od zimna zaczęły dzwonić zęby, zląkł się,
czy w jego serce nie zakrada się pewna zniewieściałość. Aby temu niebezpieczeństwu
zapobiec, wszedł na szczyt góry, zdjął z siebie habit i spacerował tak
w mrozie. Gdy uznał, że dosyć uczynił dla panowania nad samym sobą, wziął
na nowo habit, mówiąc do siebie: "Teraz w mej tunice będzie mi dosyć ciepło".
Św. Franciszek z Asyżu
nie zrezygnował z daru łez, mimo zagrożenia dla wzroku, bo zachowanie wzroku
uznał za coś lichego w porównaniu z miłością Boga, której wyrazem są łzy.
Mówił: Cóż znaczy wzrok wobec takich łez? Muchy też mają oczy... Dla tego
samego celu św. Ignacy zrezygnował z daru łez.
Św. Franciszek Borgiasz
(jak relacjonuje o. Piotr Ribadeneira) był wobec siebie tak surowy
i ostry, że dla ochrony jego zdrowia św. Ignacy dał mu za towarzysza brata
Michała Markusa, któremu święty miał być we wszystkim najdokładniej posłuszny.
Św. Franciszek np. przez biczowanie tak poranił swoje barki, że wyglądało
jakby miał gangrenę.
Św. Franciszek Ksawery
wysłuchał raz spowiedzi mocno grzeszącego żołnierza. A za pokutę
dał mu tylko Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. A gdy ów zadziwił się z powodu
tak małej pokuty, powiedział mu, by był spokojny, a sprawiedliwość boska
zostanie przebłagana. Podczas gdy żołnierz odmawiał pokutę, usłyszał szmer
w pobliskich zaroślach. Poszedł tam i zobaczył Ksawerego z zalanymi krwią
(od biczów) plecami.
Św. Jadwiga Śląska
lubiła boso chodzić po śniegu, ale pokutę tę swoją surową starannie
przed ludźmi ukrywała. Raz opat Günther II, będący jej spowiednikiem, podarował
jej trzewiki i nakazał, aby je nosiła. Po upływie roku przekonał się, że
trzewiki były zupełnie nieużywane. Skarcił ją wówczas za nieposłuszeństwo,
ale Jadwiga odpowiedziała skromnie: "Ależ ojcze, posłuchałam cię. Oto trzewiki,
dane mi przez ciebie, nosiłam je często". Nosiła je pod pachą!!! Dopiero
późniejszy spowiednik pozwolił, by tak twardej pokucie oddawała się aż
do śmierci.
Św. Józef z Cupertino
- miał tak częste ekstazy, że musiano zamykać go w klasztorze.
Św. Róża z Limy
nosiła pod welonem koronę cierniową, a na posłaniu kładła sękate kawałki
drzewa i ostre kamyki.
Św. Joaquina
kilka dni po ślubie za smutkiem wyznała mężowi, że zawsze chciała być
zakonnicą. Wtedy Teodor też wyznał jej, że zawsze myślał o zakonie. W ciągu
życia codziennie razem zaczynali dzień mszą świętą, a kończyli różańcem.
Żyli w XIX w.
Św. Gabriel Possenti
CP
lubił polować i był świetnym
strzelcem. Uwielbiał jazdę konną i taniec. Lubił dziewczęta i starał się
tańczyć z tyloma, ile tylko udało mu się poprosić. Potajemnie z przyjaciółmi
palił papierosy, grywał w szachy i karty, niekiedy też stawiał drobne kwoty,
by ożywić grę.
Św. Jan Bosco
doskonale opanował tajniki żonglerki i akrobacji. Jako zapłatę za popisy
oczekiwał od ludzi wspólnej modlitwy lub uczestniczenia we mszy świętej.
Płatał też wiele figli, tak, że raz skarga trafiła do kanonika. Podczas
rozmowy z księdzem obiecał, że przyjdzie do niego i wszystko wyjaśni. Gdy
umawiali się na konkretną godzinę kanonik zobaczył, że zginęły mu zegarek
i sakiewka. Jan wyjaśnił, jak to zrobił - śmiechu było sporo.
Bł. Alojzy Orione
(zm. 1940 r.) będąc w WSD napisał odważnie list do kardynała, w którym
bardzo go zganił za niewłaściwe zachowanie wobec jego przyjaciela. Kardynał
ów został później papieżem św. Piusem X. List przyjął z pokorą i zawsze
nosił go w brewiarzu, a z Ludwikiem Orione byli przyjaciółmi.
Bł. Bartłomiej Longo
(zm. 1926 r.) na studiach na uniwersytecie
neapolitańskim brał udział w antyklerykalnych wystąpieniach i seansach
spirytystycznych. Przyjął nawet święcenia kapłańskie" jako kapłan szatana.
Pod koniec studiów nawrócił się.
Bł. Michał Augustyn
Pro SJ
(zm. 1927 r.) gdy był nastolatkiem
udał się z przyjaciółmi rodziny (jezuitami) do pobliskiego miasta. Potajemnie
ubrał sutannę jednego z misjonarzy i obchodził pobliskie rancza, wygłaszając
kazania. Prości wieśniacy przyjmowali go bardzo gościnnie i obdarowywali
jajkami, serem, papierosami. W końcu dopędzili go prawdziwi jezuici, ale
z pewnością wykonał dobrą robotę, bo księża nie ujawnili mistyfikacji.
Kiedyś wszedł na dach próbują
złapać kanarka siostry. Gdy przechylił się przez krawędź dachu, na ojca
twarz spadł deszcz papierosów z kieszeni błogosławionego. Alibi, które
wymyślił schodzą z dachu ogólnie zostało uznane za bardzo słabe.
Kiedyś, już jako ksiądz,
uciekał przed policją (prześladowcami kleru). Zauważywszy mijającą go dziewczynę,
wziął ją pod rękę i szepnął: Pomóż mi - jestem księdzem. Dziewczyna zareagowała
wzorowo, bo ścigający go policjanci ledwie rzucili okiem na zakochanych".
Wielebna Maria Teresa
Quevedo
(zm. 1950 r.) w szkole
średniej była kapitanem drużyny koszykówki, która zdobyła mistrzostwo szkół
Madrytu. Dobrze tańczyła, lubiła bale, corridę, była świetną tenisistką.
Wszystko w życiu chciała robić bardzo szybko. Ojciec kilka razy zabronił
jej jeździć samochodem, gdyż jego zdaniem jeździła za szybko.
W szkole wygrywała konkursy
na najlepiej ubraną dziewczynę. Czasem wykradała ze spiżarni słodycze,
by zanosić je biedakom, bo nawet najgorsze jedzenie z jej domu było przysmakiem
dla ludzi biednych.
Sługę Bożego Franciszka
Seelos
wezwano (w Baltimore w USA)
do chorej. Gdy wszedł na piętro, zorientował się, że jest to dom publiczny.
Mimo wszystko wszedł i wysłuchał spowiedzi kobiety przed jej śmiercią.
Jakoś o jego wizycie dowiedziała się antykatolicka gazeta, która później
pisała o nocnych wizytach kapłana w domu uciech. Franciszek podsumował
to słowami: Cóż, uratowałem jedną duszę.
Męczeństwo św. Andrzeja
Boboli:
Kozacy, po długiej gonitwie dorwali
go pod Janowem k. Pińska. Najpierw pobito go, wybito mu wszystkie zęby,
wyrwano paznokcie i zdarto skórę z rąk. Potem przewieziono go, do liną
przywiązanego do konia za nogi, do Janowa. Tam pojechali do rzeźni. Zaczęto
podpalać jego ciało, aby zaparł się wiary. Wycięto mu na głowie tonsurę
(ąz do kości czaszki), oraz wycięto mu skórę na plecach na kształt ornatu.
Odcięto nos i wargi, wydziobano oko. Gdy wciąż wołał imienia Jezus - zrobiono
mu otwór w karku i wycięto język. Ostatecznie przywiązano głową w dół i
uderzeniem szabli dobito (zm. 1657 r.).
Męczeństwo św. Macieja
Kalempa
(od św. Karola Lwangi) - obcięto
mu kończyny i podwiązano tętnice, aby dłużej konał. Wycinano kawały ciała,
podpalano i wreszcie wyrzucono na pole, by skonał w słońcu. Po dwóch dniach
mieszkańcy słyszeli jeszcze jak prosił o wodę, ale nikt (z obawy przed
taką samą karą) mu nie pomógł.
Św. Pius X
- syn listonosza, zawsze majątek rozdawał ubogim. Gdy dowiedział się o
nominacji na kardynała - musiał pożyczyć pieniądze na bilet do Rzymu. Był
papieżem Eucharystii (z 11-14 roku życia, przeniósł granicę I Komunii
Św. na 7 rok życia). Raz podczas audiencji zadał czterolatce kilka pytań:
Kogo przyjmuje się w Komunii? (Jezusa.) A kim On jest? (Bogiem.) Na drugi
dzień sam udzielił dziewczynce I Komunii.
Jako biskup bardzo dbał
o swoich księży. Raz zaprosił dwóch, a gdy przyszli przeprosił, że musi
pojechać do jakiegoś zakonu, prosząc ich o towarzystwo. Zgodzili się.
Gdy przyjechali do tego
zakonu - zostawił tam tych księży, ponieważ od 5 lat zaniedbywali swoje
rekolekcje. Gdy pewien ksiądz proboszcz spóźniał się na mszę św. i nie
miał czasu spowiadać przed mszą św., bp przyjechał do jego parafii i sam
siadł za niego w konfesjonale. Nauka była dla proboszcza bardzo skuteczna.
Wielebny Mateusz Talbot
(zm. 1925 r.) od 12 do 28 roku życia codziennie się upijał. Jego drogą
odwrotu od alkoholizmu była Eucharystia. Codziennie rano i po pracy, zamiast
czas spędzić w pubie, przebywał tyle samo w kościele, chroniąc się przed
kolegami.