Miałam 16 lat,
kiedy matka popełniła samobójstwo. Powiesiła się na wieszaku w pokoju.
Wieszaku, który wcześniej zrobił ojciec. Sama dopilnowała, żeby był...
Znalazłam ją martwą. Kiedy odcięłam ją ze śmiertelnej pętli, długo jeszcze
przytulałam się do prawie zimnego ciała matki. Była dla mnie wszystkim,
matką i przyjaciółką. Nie mogłam wybaczyć ojcu, że źle ją traktował. Matka
załamana psychicznie coraz częściej sięgała po alkohol i środki uspokajające.
Po jej samobójstwie
bardzo szybko wyszłam za mąż i bardzo szybko roz-wiodłam się. Trafiłam
w środowisko byłych więźniarek i prostytutek. Wykalkulowałam, że moją miłością
są kobiety, nie mężczyźni. Zmieniałam przyjaciółki. W tych związkach byłam
raczej "mężczyzną". Któregoś razu zazdrosna partnerka mocno mnie pocięła
nożem i może właśnie wtedy przyszło na mnie przebudzenie? A może nieco
później, gdy wieszając do szafy sukienkę, nagle rzuciłam ją w kąt, i spróbowałam
tak, jak moja matka. Z próby samobójczej odratowała mnie przyjaciółka,
ale ślad na szyi i duszy pozostał.
Sama, z własnej
woli przyszłam do przytuliska sióstr albertynek. Chcę spróbować znów być
człowiekiem i kobietą.
Krystyna
Z książki "Pogmatwane życiorysy" Izabeli Pieczary